środa, 27 marca 2013

Happy Birthday !

Wczorajszy dzień był okrągłą dwudziestą rocznicą od kiedy przyszłam na świat
Zarówno host rodzinka jak i przyjaciele i rodzinka za oceanem stanęli na wysokości zadania. Dzień uczciliśmy kolacją w Kubańsko/Puertorykańskiej restauracji i kolorowym tortem, dzięki któremu nie czułam się ani trochę stara, mimo że od kilku tygodni miałam kompleksy związane z nadchodzącym 26. marca.


Na prezent dostałam kartę do Skinny Dip (mrożony jogurt), więc dodatkowe 10 kg gwarantowane, bransoletkę Lilou z nutką i wygrawerowaną literą A, która należała do niesamowicie trafionych i jednocześnie niespodziewanych prezentów oraz kartki od najbliższych mi osób. Pomyślicie, co to za prezenty?! A jednak takie należą do najlepszych, bo słowa w nich zawarte mnie wzruszyły i po raz kolejny dodano mi siły, by trwać w moich postanowienia, planach życiowych i z tymi właśnie osobami. Nie wiem czym zasłużyłam sobie na tak oddanych mi przyjaciół, którzy po raz kolejny udowodnili mi, że ocean nie ma żadnego znaczenia, jeśli tylko osobom po jego obu stronach zależy. Nie mogłabym być bardziej wdzięczna za to, że Was mam :) 




piątek, 22 marca 2013

Philadelphia in my eyes

Twórcza, głębsza strona wyprawy do Philadephii. Na mnie rzadko które z moich zdjęć robi wrażenie mimo to postanowiłam się częścią tych lepszych z Wami podzielić. 
Enjoy !



By być artystą nie potrzeba wiele



Setki identycznych (?) okien.



A gdzieś daleko istnieje mały drewniany domek na łące.

W rzeczy samej.

Nie zaglądaj komuś w okno.

wtorek, 19 marca 2013

Philadelphia

 Wyjazd do Philadelphii był póki co najlepszym jaki przydarzył mi się w USA. Choć nie czuję jakbym osiągnęła chociaż minimalny próg ilości zaliczonych wycieczek, dla takich jak ta zdecydowanie warto dłużej czekać. Nasza grupa składała się z Paoli (Colombia), Calogero (uważa się za włocha, bo jest z nim z pochodzenia, ale od paru lat mieszka w Niemczech o czym mu zawsze przypomniam), Christelle (France) i mnie :D Z każdym z nich przed wyjazdem widziałam się może ze dwa razy i nigdy w życiu nie spodziewałabym się że aż świetnie się będziemy ze sobą wszyscy dogadywać.

Nasza cudowna Pani Kierowca
Bo au pair wie jak karmić, nawet takiego dużego chłopca :)
Do najważniejszych punktów wyjazdu należał spacer po downtown, Liberty Bell i mecz koszykówki, poza tym mieliśmy w planie odwiedzić muzeum sztuki jednak w niedzielny poranek zabrakło nam na to motywacji, czego szczerze mówiąc żadne z nas nie żałowało.


Podczas tego wyjazdu pierwszy raz w życiu spróbowałam sprasowanych glonów! Odmienna, zdrowa i naprawdę dobrze smakująca przekąska. Polecam :)


Jak tylko zaczęliśmy spacerować po Philly natrafiliśmy na grupę kręcącą "Harlem shake". Oczywiście Calo przyłączył się do tworzenia filmiku a ja i Paola uwietrzniałyśmy tą pamiętną chwilę.



W jak różny sposób można przedstawić jedną scenę ;)

Nasze starbucks'owe amerykańskie imiona


Słynny Dzwon Wolności, który swoimi rozmiarami nas (oczywiście) rozczarował. Przed wejściem ciągnęła się ogromna kolejka a samo pooglądanie trwało jakąś minutę. Rzut okiem. Grunt, że wstęp był bezpłatny i symbol narodowy zobaczony.

Historia zwykłej chusteczki, która wypadła mi z kieszeni.
Obiad zjedliśmy w bardzo dobrej, znalezionej i wybranej na yelp.com za względu na wysokie oceny. Porcje do największych nie należały, ale można się nimi było najeść a jedzenie należało do bardzo smacznych. Jedyne co powstrzymuje mnie przed poleceniem tego miejsca był kelner, który rzucił fochaty komentarz o napiwku, który mu zostawiliśmy. Oczywiście wiem, że w USA dawanie napiwków należy do spraw codziennych i standardowych jednak nie zapominajmy, że nigdzie nie widnieje taki nakaz. Zaliczyliśmy sytuację do nietaktownych i przez większość wieczoru nie pozostawało nam nic innego jak się z tego śmiać.
Game

Podróż zaczęliśmy piątkowego wieczora i dopiero późnej nocy po około 6 h dojechaliśmy na miejsce. Sobota upłynęła na przechadzce Philadelphiowskimi uliczkami, meczu Sixersów z Warriorsami, imprezie w clubie, który dosyć szybko opuściliśmy ze względu na marnego DJa oraz oglądaniu "Ridiculousness" na MTV, piciu (soczku pomarańczowego oczywiście) i śmianiu się z różnych bezsensownych bzdur.

 W niedzielę musieliśmy wymeldować się z hotelu przed 11, więc około tej godziny ruszyliśmy na poszukiwania śniadania. Po dotarciu do IHOP (international house of pancakes) postaliśmy troszkę w kolejce, napełniliśmy brzuchy i ruszyliśmy w drogę do parku, z którego rozciągać się miał piękny widok na panoramę miasta. Natrafiliśmy na małe kłopoty z jego znalezieniem i kiedy się już poddaliśmy i zdecydowani ruszyliśmy w drogę do domu przed naszymi oczyma pojawił się znak z jego piękną nazwą.



Na tym zakończyliśmy "zwiedzanie" Philadelphii i ruszyliśmy w trasę powrotną. Jazda samochodem w takim towarzystwie należała do wyjątkowo zabawnych, wiec nim się obejrzeliśmy wróciliśmy z powrotem. Z ciężkim żalem każdy z nas oddelegował się do swojego domu nie chcąc nawet myśleć o czekających na następny dzień obowiązkach.

"The naked four". Niepytajcie dlaczego.

wtorek, 5 marca 2013

To be continued...

Już już już dodaję jakąś notkę. 
Musicie mi wybaczyć gdyż w końcu (po 8 miesiącach bycia tutaj) zaczęłam znów oddychać pełną piersią !!! Miniony weekend spędziłam ze znajomymi w Philadephii i należał on do najlepszych in my entire life a już na pewno w ciągu tego amerykańskiego roku. W gruncie rzeczy wyjazd ze zwiedzaniem nie miał zbyt wiele wspólnego raczej opierał się na oderwaniu od codzienności/niańczenia/au pairowych problemów i bardzo dobrze nam się to udało. W nadchodzący weekend zamierzamy to powtórzyć jednak tym razem celem jest Washington.
Dziś odpowiem tylko na pytanie o koszty, które otrzymałam w mailu kilka dni temu. Otóż cały wyjazd kosztował mnie około $150 czyli niecałą tygodniową wypłatę. Auto musieliśmy wypożyczyć co wyniosło $245 razem z opłatą za bycie poniżej 25-tego roku życia i ubezpieczeniem (na to polecam zwrócić uwagę, gdyż jako au pair nie posiadamy własnego ubezpieczenia na auto, więc w razie wypadku koszty trzebaby pokryć z własnej kieszeni, dlatego warto je wykupić). Dodatkowa przydatna informacja - by wynająć auto trzeba być powyżej 21-ego roku życia, by być kierowcą również.
Nocowaliśmy w hotelu LOFT, gdzie za dwie noce zapłaciliśmy sumkę $120, która należy do wyjątkowo niskich. Reszta kosztów to jedzenie, parking, bilet na mecz NBA, benzyna, opłata za przejazdy na autostradzie. Była nasz czwórka więc po podzieleniu wszystkiego uznajemy, że pieniądze wydać się opłacało.

Relacja i zdjęcia z tripu już niedługo...