Od dnia, w którym zostałam tylko ja, wszystko zaczęło się polepszać. Przeryłam wszystkie szafki w kuchni, żeby dowiedzieć się gdzie co jest, pojęłam jak moja host-rodzinka funkcjonuje i zaczęłam się na wszystko otwierać. A w piątek tydzień temu spotkałam się z au pair, która mieszka 15 min. spacerkiem ode mnie. Jessica jest Brazylijką i zajmuje się 6-miesięczną dziewczynką. Póki co nie ma za dużo zajęć, które pasowałyby do wieku moich podopiecznych i jej bobasa, ale myślę, że z czasem coś wymyślimy.
Zaczęłam też jeździć autem ! Od rodzinki "dostałam" srebrnego pięknego VW Jetta.
Po roku ścierania się najpierw ze stukającą i pukającą Astrą a później z moją żółtą Ibizą, taki luksus to naprawdę miła odmiana. Oczywiście posiada automatyczną skrzynie biegów, a poza tym:
klimatyzację (!),
elektryczne szyby (!!)
i
skórzaną tapicerkę (!!!).
Jednym słowem - jestem w siódmym niebie prowadząc to cudo :)
Po pierwszej jeździe, która miała miejsce dnia 22 lipca bieżącego roku, Lina uściskała mnie i podziękowała, że tak świetnie jeżdżę i że rozwiałam wszystkie jej zmartwienia.
Tegoż samego dnia prowadziłam jadąc do sklepu...
[w tym miejscu opowiem Wam ciekawą historię, pod warunkiem, że zapamiętacie, że - TO NIE BYŁA MOJA WINA.]
Tak więc...
Dojechaliśmy pięknie pod "Exchange" (sklep dla Navy ^^), zaparkowałam i poszliśmy na zakupy. Po szaleństwie, które dla mnie skończyło się kupieniem spodenek i farby do włosów, wsiedliśmy do auta i...
niestety nie ruszyliśmy. Jetta odmówiła posłuszeństwa i nie chciała odpalić.
niestety nie ruszyliśmy. Jetta odmówiła posłuszeństwa i nie chciała odpalić.
OK, pominęłam pewną część. Podczas parkowania, nie będąc świadoma, że samochód jest tak niski podjechałam troszkę za blisko i guma pod zderzakiem się wygięła. Po nachyleniu się Lina zauważyła plamę na miejscu parkingowym. Myślała, że coś wycieka z naszego auta. Jak się ostatecznie okazało, nic nie zrobiłam tylko akumulator się wyczerpał. A nasza przygoda skończyła się powrotem do domu w żółtej taksówce !