czwartek, 7 lutego 2013

Story of Mr. Opossum

Wiadomość z ostatniej chwili.

W piątek po wieczornym powrocie do domu i zasiądnięciu przed telewizorem coś zaczęło mi dziwnie "pachnieć". Powiedziałabym, że był to zapach "mokrego psa" jakkolwiek dziwne może to zabrzmieć. Jako że nie zdążyłam wziąć jeszcze prysznica postanowiłam ten fakt zignorować.
Gdy w niedzielę wróciłam z siłowni po wejściu do domu uderzył mnie smród. Pojawiło się w głowie pytanie :
"Czy tu zawsze tak śmierdzi i my tego po prostu nie czujemy?" 
Później tego dnia po tym jak rodzinka wróciła po całodziennym pobycie "out and about" Lina rozwiała moje wątpliwości i oświadczyła, że :
pod naszym domem utknął i śmiercią głodową zdechł ... 
opos. 
Wszystko zaczęło się nam układać w głowach i przypomniałyśmy sobie jak tydzień temu w nocy obudził hostkę hałas i odgłosy drapania w okolicy kominka.  Nie był to pierwszy przypadek kiedy zwierzak wlazł nie tam gdzie trzeba i nie mogąc znaleźć wyjścia zdechł. Rok temu zdarzyło się to samo i niby wszystkie dziury po tym wydarzeniu zostały zakneblowane jednak podejrzewamy, że tym razem dostał się on przez dosyć mały wylot przy zewnętrznym kurku od wody. Koniec końców przyjechali panowie, wywąchali skąd dochodzi jakże nieprzyjemny zapach (do czego aż specjalnego węchu potrzeba nie było), wcisnęli się pod dom i wyciągnęli to co z Pana Oposa pozostało. 


Choć świadomość, że przez kilka dni, kiedy my np. oglądaliśmy telewizję bądź jedliśmy obiad, pod podłogą zdychał zwierzak zasmuca jednak radujemy się przeogromnie z odchodzącego w niepamięć smrodu.

1 komentarz:

  1. Mnie zawsze takie coś porusza, przykro mi zwierzaków, nawet tych dzikich i że tak powiem złych i obrzydliwych. Ale cóż, takie życie.

    OdpowiedzUsuń