sobota, 7 kwietnia 2012

From my private life

Żeby nie skupiać się jedynie na aupairowskim życiu postanowiłam napisać coś dotyczącego mnie osobiście.
Lubię jeść ! :D
Ci, którzy mnie znają mieli okazję nie raz się o tym przekonać. Nie wybrzydzam i jem raczej wszystko, ale wszyscy dobrze wiedzą, że najbardziej na świecie uwielbiam...
naleśniki!
Mogłabym jeść codziennie tonami i nigdy by mi się nie znudziły. Najlepsze oczywiście są na słodko, ale nie pogardzę takimi w stylu meksykańskim. Z racji tego, że mamy święta i wczoraj był post trzeba było wymyślić jakiś skromny obiadek, więc najpierw pobawiłam się w mistrza kuchni a później w fotografa, żeby uwiecznić moje małe dzieło.
Zazwyczaj naleśnik ląduje na zwykłym talerzu bez dekoracji, ale tak mnie wena twórcza rozpierała, że musiałam zaszaleć :) Pokombinowałam trochę i stworzyłam właśnie to co widzicie powyżej :)

Jestem dziwnym typem osoby. Ogólnie ciężko mnie jakoś określić, ale najważniejsze to to, że nie podążam za szarym tłumem i staram się z całych sił nie popaść w codzienną rutynę. Część mojej rodziny myśli pewnie, że niedługo mi to przejdzie, że to tylko takie młodzieńcze podejście do życia. To wcale nie tak. Lubię obserwować ludzi (nie, nie jestem psychopatą ;)) i często dostrzegam to czego inni nie zauważają. Prawie całe nasze społeczeństwo ciągle do czegoś dąży. Do najlepszych ocen, zadowolenia rodziców, dostania się na studia, zdobycia dobrej pracy itd. I tak naprawdę co z tego mamy? W końcu każdy z nas to otrzymuje i spędzamy całe życie dzień w dzień wracając o 15 do domu, jedząc zwykły codzienny obiad, marudząc, że pogoda mogłaby być lepsza, kładąc się spać i na następny dzień jest to samo. Okej, może wyjedziemy na wakacje do Chorwacji i pochwalimy się super fotami, ale tak naprawdę co z życia mamy? Co opowiemy naszym wnukom? Co będziemy na stare lata wspominać? Nie wiem kiedy dokładnie to się stało, ale pewnego dnia doszłam do wniosku, że moje życie nie będzie tak wyglądać. Że z całych sił będę starać się być wyjątkowa i że pokażę wszystkim, że chcieć to naprawdę móc. I mam nadzieję, że nigdy mi to nie przejdzie. Wyjazd do USA to jedno z moich marzeń, ale nie zamierzam na tym poprzestać. To dopiero początek mojego własnego planu na życie. Nie chcę, żebyście myśleli, że wszystkich innych krytykuję. Każdy planuje sobie życie tak, by być szczęśliwym a studia i praca mi tego szczęścia nie dadzą. Nie mówię też, że nigdy nie zamierzam zdobyć wykształcenia ani pracy, wiem tylko, że dla mnie to będą przystanki a nie plan na całe życie. Póki co mam jeszcze dużo czasu by z niego korzystać i nie chcę tego zmarnować. Studia nigdy nie uciekną a dopóki będę miała możliwość sprawiania by moje życie było wyjątkowe zamierzam się tego trzymać. To taka mała dygresja about me.
Właściwie to nie pytajcie mnie dlaczego to napisałam. Jakoś tak odczułam taką potrzebę :) Pamiętajcie, że życie można sobie urozmaicić w różny sposób. I jednym z nich może być gotowanie codziennie czegoś innego (o czym tak naprawdę zamierzałam napisać). Mnie samej średnio to dotąd wychodziło, ale zamierzam to zmienić. Chciałabym spróbować dań z różnych zakątków świata, nie tylko gotując, ale także odwiedzając ciekawe miejsca. Muszę przyznać, że do tego akurat zmotywował mnie na pewno dobrze Wam znany blog Uli :) Jestem dopiero na etapie czytania jej postów z 2010 roku, ale już uważam, że ta dziewczyna powinna być wzorem dla wielu osób niewierzących, że coś jest możliwe.
Muszę szybko opublikować to co napisałam, bo zaczynam się zastanawiać czy nie przegięłam z tą dygresją... :)

2 komentarze:

  1. aajajaja nie ma słowa w tej notce, z którym bym się nie zgodziła!:D
    począwszy od naleśników :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie wiedzieć, że ma się bratnią duszę :)

      Usuń