Pewnego dnia moja Host-Family zabrała mnie do tegoż właśnie baru z morskim jedzeniem.
Choć miejsce może nie wygląda na zachęcające, należy do wartych odwiedzenia. Będąc tutaj już prawie przez dwa miesiące przekonuję się coraz częściej, że zazwyczaj restauracje/bary/sklepy, do których zapewne byśmy nie weszli, ukrywają w sobie niedrogie, lecz pyszne, zdrowe i wyjątkowe rzeczy. A.W. Shucks jest chętnie odwiedzanym miejscem i ja zapewne jeszcze nie raz się tam pojawię.
Tamtego dnia nadeszło moje pierwsze starcie ze słynnymi i uważanymi za przysmak -ostrygami.
Moje wrażenia:
Nie wiem co Ci wszyscy ludzie w nich widzą.
Może i pierwszy moment "kosztowania" nie był taki zły, ale sekundę później czułam jakbym żuła ślimaka. Bleee!
Na szczęście ostrygi nie były daniem zamówionym przeze mnie. Z menu wybrałam scallops, czyli przegrzebki. serwowane z hush puppies. Przegrzebki to małże (te z ładnymi muszlami) a hush puppies to kulki zrobione z chleba kukurydzianego.
Spróbowałam też krabowego burgera od Briana i to właśnie on zdobył moje uznanie. Małże nie były złe, ale po chwili stawały się mdłe. Podsumowując, fanką frutti di mare raczej nie jestem, jednak ciekawie spróbować coś innego.
Nie lubię sea food c: Nie mogę się przekonać. Natomiast nie mogłam niczego tu przeczytać przez tą nieczytelną czcionkę ):
OdpowiedzUsuńMoja babcia czyta bloga i nie ma problemu. Nie chcesz, nie czytaj ;)
Usuń