wtorek, 22 stycznia 2013

Chicago part 2

Zaraz po Muzeum Sztuki Współczesnej nadszedł czas na Millennium Park ...

Jay Pritzker Pavilion, gdzie latem odbywają się otwarte koncerty orkiestry symfonicznej.
Szkoda, że zima, bo posiedziałoby się na trawie wsłuchując się w muzykę niecodzienną  i nieradiową.
oraz na popularną na całym świecie ... FASOLKĘ !


Niestety, jak póki co wszystkie popularne punkty turystyczne, również Cloud Gate mnie rozczarowało. Zamiast sporej otwartej przestrzeni, które wyobrażałam sobie patrząc na odbicie, ujrzałam kawałek okrągłego metalu wciśniętniętego pomiędzy wielkimi biurowcami.
I urok zgasł.


Ale przynajmniej mogłam pobawić się trochę fotografią.

Pozdrowienia z Chicago
Drugim muzeum, które odwiedziłam był Institute of Art. Zasoby tegoż muzeum są przeogromne, co niestety niesie ze sobą również negatywne skutki. W ciągu niecałych trzech godzin nie zdążyłam wszystkiego na spokojnie obejrzeć i niestety powodem nie był jedynie brak czasu ale także znudzenie. Po godzinie wszystko wyglądało już tak samo, głowa bolała i nie miałam najmniejszej ochoty zatrzymywać się i rozmyślać, nawet przy dziełach Van Gogha czy Moneta, do których niestety dotarłam na samym końcu. Jednakże polecam się wybrać, gdyż miejsce na odchamienie, zatrzymanie i wyciszenie jest to idealne. A i ujrzenie dzieł słynnych artystów na żywo daje odmienne odczucia niż szybkie spojrzenie na wydrukowaną kopię.


Ten słynny obraz kojarzymy, prawda?
Po skończeniu zwiedzania zostało na liście jedynie zjedzenie słynnej chicagowskiej deep dish pizza czego niestety nie udało mi się zrealizować. Wraz z dwoma innymi polskimi au pairkami - Pauliną i Kornelią, z którymi umówiłam się na kolację, musiałyśmy nacieszyć się zwykłą pizzą w jakimś tam niewyróżniającym się miejscu niezbyt wartym polecenia.

"L". Metro, którego większość znajduje się nad ziemią.
Trip zakończyłam zawiedziona, jednak pozytywnie zmęczona, wracając do Milwaukee marząc o łóżku. Pierwszą wycieczkę całkowicie na własną rękę uznaję na zaliczoną. Znacząca większość punktów "to see" została odznaczona a i kolejny stan odhaczony. Jak widać Chicago nie należy do miast dla mnie interesujących jednak dla większości na pewno warto byłoby się tam wybrać, chociażby po to, by przekonać się o wszystkim na własne oczy. Zawsze jest to nowe miejsce, nowy stan, więc ani trochę czasu tam spędzonego nie żałuję. Od teraz jednak nastawiam się na zapierającą dech naturę a jak ona nie zrobi na mnie wrażenia to chyba poddam się z próbami odnalezienia uroku w USA.

4 komentarze:

  1. Zapraszam do San Francisco, myślę, że mogłabyś je polubić, skoro nie odnajdujesz się w takich metropoliach z wieżowcami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważaj, bo skorzystam z oferty :) Przydałby mi się właśnie jakiś wyjazd.

      Usuń
  2. Aga,
    cieszę się, że udało mi się Cie spotkać. Do zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Też miło było poznać.

      Usuń